Czasami żałuję, że weszłam w związek. Lepiej i taniej mi było żyć samej. Żyjemy jak współlokatorzy, komputer ważniejszy, na pytanie dlaczego tak jest słyszę "ale o co ci chodzi", może o to mi chodzi żeby chociaż na chwilę pogadać o tym jak minął dzień w pracy, ale po co, prawda? Nie wspominając już o obwiązkowach domowych. Mężczyźni nie wpadają sami na to żeby wstawić pranie lub umyć kibel? Bo to już nie pierwszy taki przypadek, nie znam w swoim życiu żadnego mężczyzny, któremu nie trzeba mówić o takich rzeczach, nikt się sam nie domyśli, tylko żyje w brudzie dopóki jego partnerka/matka nie posprząta. To samo z zakupami, rachunkami, obiadem... Nie pamięta, nie chce mu się. A wydawał mi się taki odpowiedni na początku, taki kochany, na pewno inny od wszystkich... I proszę, taki sam jak cała reszta leni, którzy seks chcą mieć na zawołanie, ale żeby okazać jakiekolwiek zainteresowanie swoją partnerką żeby i ona miała ochotę na seks, to nie, po co. Chciałam mieć tylko równego sobie partnera i być szczęśliwa, spokojna, a dostałam dzieciaka, który widocznie udawał na początku kogoś kim nie jest. Jeszcze chwila i moje uczucia całkowicie znikną, łatwiej wtedy będzie zerwać, nie chciałam tego i w głębi bardzo nie chcę, bo się w nim naprawdę zakochałam, ale tylko na tym cierpię. Sto razy bardziej lepsze jest cierpienie w samotności.
-
6 września 2024, 20:36:33https://
-
6 września 2024, 20:21:01Widzisz... oczywiście nie ma ludzi idealnych i każdy facet ma jakieś swoje wady. Wady, które kompensuje w innych obszarach w których np. Ty jesteś słabsza - wtedy mówimy o związku dwojga ludzi. Facet może być bałaganiarzem ale jeśli zarabia dobrze, jest dobry w łóżku, ma świetne pomysły na wakacje, wspiera emocjonalnie itp. to wtedy masz motywacje, żeby mu to bałaganiarstwo wybaczyć i posprzątać za niego. To tylko przykład ale tak to powinno wyglądać a z tego co Ty opisujesz wynika, że Twój facet nie ma właściwie żadnych zalet. Żadnych. No to co Ty w nim widziałaś, co was połączyło? Że był przystojny i ludzie będą zazdrościć? Serio, nie potrafię sobie tego wyobrazić.
Myślę, że tutaj rozwiązaniem jest jedynie szczera rozmowa o waszym związku - że czujesz się nim zawiedziona z takich a takich powodów i jeśli nie nastąpi zmiana to chyba będzie lepiej, jeśli się rozstaniecie.
Nawiasem mówiąc bycie samodzielnym singlem wcale nie jest takie złe, przez lata dawałem sobie wmawiać, że trzeba mieć koniecznie kogoś obok i próbowałem podobnie jak Ty wchodzić w różne relacje w których finalnie nie byłem szczęśliwy. Teraz jestem sam (ale bynajmniej nie samotny!), buduje swoje wymarzone życie w którym jestem szczęśliwy i jeśli pewnego dnia spotkam kobietę, ktora wyda mi się do tego odpowiednia - to zaproszę ją do swojego życie, żebyśmy mogli przeżyć je razem. Ale jeśli nie - to też się nic nie stanie. Lubie ten stan wolności, kiedy mogę teoretycznie wybrać każdą osobę na świecie i nie jestem w żadnym układzie, związku ani zobowiązaniu w którym czułbym się niekomfortowo.
Trzymaj się kochana, mam nadzieje, że i Ty pewnego dnia zbudujesz swoje szczęście i wymarzone życie -
5 września 2024, 18:29:00Wygląda na to, że przyciągasz pasożytów. Być może za bardzo się starasz, za dobrą jesteś. Musisz stawiać twarde granice i jasno wyrażać swoje zasady co do pomagania w obowiązkach domowych. Albo pomaga albo się rozstajecie. Niestety na twojego obecnego faceta może to nie pomóc. Brzmi jak typowy pasożyt. Już sprawdził na co może sobie pozwolić z tobą i raczej nie zmieni swoich nawyków nawet pod ultimatum, bo on nie chce się zmieniać tylko szuka sponsorki i sprzątaczki dla wygodnego życia. Ale jak znajdziesz nowego faceta to możesz go tym trickiem najpierw przetestować. Jeśli po zamieszkaniu razem zacznie kombinować to postaw mu ultimatum od razu, a najlepiej od pierwszych dni podzielcie się obowiązkami i sprawdź czy je wykonuje. Jeżeli będzie to kolejny pasożyt to szybko sam się zmyje, bo zobaczy, że nie jesteś dla niego tylko kolejną pokorną służącą.
-
5 września 2024, 17:09:45Nie jest w stanie zmienić swoich nawyków. Raz nakrzyczałam, bo mi puściły nerwy, to następnego dnia posprzątał. Pierwszy i ostatni raz. Super. Rozmowy niczego nie dają, jak grochem o ścianę, trzeba mu przypominać tysiąc razy, to może w końcu zrobi. Był też cichy bunt z mojej strony - przestałam całkowicie sprzątać i gotować (w tym też śniadania, bo nawet tego mu się nie chce robić), minął tydzień, dwa, trzy, cztery (!) i nic, naczynia zaczęłam zmywać już po kilku dniach, bo tak się nie dało żyć, góra prania się warstwiła, musiałam już je zrobić, robaki zaczęły wyłazić, to w końcu i kurze wytarłam i poodkurzałam, a ten nic, nie widział problemu. Całe życie żył w wynajmowanych pokojach, to nie sprzątał części wspólnych, a wcześniej widocznie wszystko za niego matka robiła i takie są oto tego skutki. Wiem, że zasługuję na kogoś, kto chociaż w połowie da mi to, co ja potrafię oddać w związku, ale tak bardzo bym chciała żeby tym kimś był on, marzyłam o miłości do grobowej deski, a źle wybrałam i tyle czasu już straciłam... Nie potrafię sobie wyobrazić końca tej relacji, za bardzo się przywiązałam i za dużo zainwestowałam w ten związek, ja go nawet utrzymywałam kilka miesięcy i nawet wtedy nie sprzątał, ledwie szukał pracy, nigdy mi nie oddał pieniędzy za nic, czy to też za wakacje czy różne inne rzeczy, opłacam większość wydatków, bo on jest wiecznie biedny. Pisząc to wszystko, sama się sobie dziwię dlaczego wciąż z nim jestem. Po prostu mam nadzieję na zmianę. Ale czas mija i nie widać za bardzo poprawy. Miłość mnie zaślepia, jestem tak bardzo żałosna, nawet nie mam z kim o tym porozmawiać, nawet z rodzicami, chociaż im od początku śmierdział przez różne, wcześniejsze sytuacje... I mieli rację, jak zawsze, udaję przed nimi, że wszystko jest dobrze i jestem szczęśliwa, nie chcę przed nimi obnażać swojej porażki... Nie tak to sobie wszystko wyobrażałam. Widocznie trzeba od razu po wejściu w związek, a może nawet wcześniej, natychmiast, bez zastanowienia, zamieszkać ze sobą żeby naprawdę poznać człowieka, który ma być potencjalnym partnerem życiowym. Przed zamieszkaniem razem, a po, to jak dwie kompletnie różne osoby, musiał świetnie udawać albo nosiłam różowe okulary i niczego nie widziałam. Strasznie to żałosne, kocham i nie lubię jednocześnie tego człowieka. Musiałam się wyżalić, choć bardzo tego nie lubię.
-
5 września 2024, 11:38:44Słońce, jeśli nawet po rozmowie on nie jest w stanie zmienić swoich nawyków, najlepiej będzie to zakończyć. Wiem, że zakończenie relacji jest cholernie trudne i też boli, ale uwierz mi, że będzie to mniejszy ból niż ten, który teraz przezywasz. Zasługujesz na coś więcej
-
5 września 2024, 11:08:22To musisz mieć jakiegoś dziwnego pecha, że trafiasz na osoby, które nie potrzebują mieć ogarniętego mieszkania. Bez czystości i porządku przecież nie idzie funkcjonować, a znajomy to nawet jakieś pierdoly musi mieć poukładane w pedantyczny sposob, dla mnie trochę dziwne, ale w sumie ładnie wygląda.
Swoją drogą, nie jest w stanie zmienić dla Ciebie trochę swoich nawyków? W pewnej części przecież to nie chodzi o osobowość.