Dziś przed oracą, jakiś stary typ popchnął mnie w windzie. Zwróciłem mu uwagę, ale jak zwykle kiepsko mi szło kłócenie się i to jeszcze ja wyszedłem na buraka, bo nazwałwm go staruchem, gdy on do mnie mówił małolat. I jakoś się wkurwiłem po prostu. I jakoś nie umiałem mu dogryźć. Ogólnie moje życie to porażka. Mam kontuzję od kilku lat orzez co nie mogę uprawiać żadnego sportu ani nosić nic ciężkiego, nikt mnie nie lubi w pracy, mam słabo płatną robotę i pewnie nie awansuję tu skoro mnie nie lubią. Chę umrzeć. Po prostu zniknąć. Po tych wszystkich latach samotności. Dopiero widzę, że to siedzenie cocho na orzerwach, na studiach błąkanie się samemu po kampusie miedzy zajęciami. Ja muszę umrzeć.

Top 100 Top 100 7 dni